Aby usłyszeć tych, którzy są w naszym życiu ważni, należy zrezygnować z własnych odpowiedzi. To one zbyt często zatykają nam uszy. Ta myśl pojawiła się u mnie w bardzo trudnym dla mnie czasie i była swoistym drogowskazem. Mój mentor Antoni zawsze powtarzał, że jeżeli z kimś się nie mogę dogadać, to najprawdopodobniej nadal upieram się przy własnej racji, nie rozumiejąc,dlaczego ktoś mówi to, co mówi. Zawsze powtarzał: „Patrzcie,Tomek rozmawia z właścicielem mieszkania i chce do niego wejść, ale poprzez wyważenie drzwi. A obok niego stoi właściciel i w ręku ma klucz, i wystarczy go o niego poprosić”. Pamiętam, jak w tamtym czasie mnie to wkurzało. A dziś jestem mu za te słowa, wbijane do mojej upartej głowy, tak bardzo wdzięczny.
Dla zrozumienia kontekstu dodam, co Antoni rozumiał przez upieranie się przy „własnej racji”. W jego języku oznaczało to,że popełniam błąd, słuchając słów i odnosząc się do ich znaczeń, zamiast być ciekawym tego, co tuż pod nimi, czyli tego, co rozmówcy próbują ukryć w pierwszej fazie rozmowy, by sprawdzić, czy chcę zrozumieć perspektywę tego, kto mówi, nawet gdy się z nią nie zgadzam, czy jednak tylko chcę wiedzieć lepiej, czyli powiedzieć swoje.