Nie zostaliśmy stworzeni do poczucia winy. Bóg nie zamierzył, by Jego dzieci dźwigały ciężar wyrzutów sumienia, dlatego nikt sobie z tym ciężarem nie radzi. Gdyby Bóg chciał, żebyśmy go nosili, nie posłałby Jezusa, by
nas od niego uwolnił. Jezus wziął na siebie nasze występki – zapłacił za nie – a wraz z nimi wziął także obciążającą nas winę (zob. Ks. Izajasza 53, 6 i 1 List Piotra 2, 24 – 25).
Jako wierzący w Jezusa Chrystusa – a tym samym jako Boże dzieci – zostaliśmy uwolnieni spod mocy grzechu (zob. List do Rzymian 6:6 – 10). To nie znaczy, że już nigdy nie zgrzeszymy, ale że za każdym razem, gdy upadniemy, możemy wyznać grzech, przyjąć Boże przebaczenie i uwolnić się od ciężaru win. Nasza podróż z Bogiem ku właściwemu postępowaniu i świętości to ciągły proces. Jeśli mielibyśmy przez niego przechodzić, ciągnąc za sobą ciężar winy za przeszłe błędy, wówczas nigdy nie zbliżylibyśmy się do prawdziwej wolności i radości. Może właśnie dlatego tak mało osób doświadcza pełnej bliskości relacji z Jezusem i wszelkich płynących z niej łask.