Rozważania dla wszytskich szukajacych Boga....
Na stronach tej książeczki chciałbym podzielić się tym, czego PAN uczył mnie przez lata. Niech punktem wyjściowym będzie to, co Apostoł Paweł napisał do wierzących w Kolosach w ostatnim wersecie pierwszego rozdziału tego listu. Opisując swoją służbę, mówi, że wielce się trudzi i walczy mocą Boga, która potężnie w nim działa. Jestem przekonany, że mamy tu podaną prawdziwą definicję tego, czym jest służba chrześcijańska. Służba dla PANA jest czymś, w co oczywiście wszyscy się angażujemy. Jednak według Apostoła Pawła, zgodnie z tym oraz innymi wersetami, służba dla PANA oznacza wprowadzanie przez nas w czyn tego, co On sam w nas dokonał.
To właśnie mówią słowa: „wielce się trudzę i walczę, używając Jego mocy, która tak potężnie działa we mnie”. Paweł w swojej służbie po prostu wprowadzał w czyn to, co Bóg najpierw zrealizował w nim. A granice jego służby mierzone były zakresem Bożego działania w nim samym. Musimy więc zrozumieć, że nasza służba powinna być odzwierciedleniem Bożego działania w nas. Szalenie ważna jest tutaj kolejność — najpierw Bóg musi czegoś w nas dokonać, byśmy mogli dalej to przekazać.
Niestety, problem wielu z nas, którzy jesteśmy zaangażowani w służbę dla PANA, polega na tym, że próbujemy od razu działać w oparciu o własne siły, zamiast poczekać na działanie Boga w nas. To dzieje się bez przerwy na wielu polach misyjnych. Czy nie lepiej byłoby najpierw przychodzić do Boga po napełnienie Jego mocą? I nie chodzi o to, aby robić to raz do roku, ale każdego dnia! Właśnie na tym chciałbym się skupić w tym rozdziale, pamiętając ciągle, że służba, jaką prowadzimy dla PANA, powinna być wprowadzaniem w czyn tego, co sami wpierw pozwoliliśmy Bogu dokonać w naszym życiu. Zanim więc Bóg będzie mógł skutecznie działać przez nas, najpierw musi osiągnąć swoje cele w nas. Zanim będziemy chcieli cokolwiek dać z siebie, musimy najpierw pozwolić, by Bóg to coś wlał w nas.
Jest prosty test. Jeśli nasza służba czy praca stają się dla nas ciężarem, jeśli zaczynamy być nią zmęczeni i tracimy radość z niej płynącą, to otrzymujemy wyraźny sygnał, że działamy bez udostępniania siebie Bogu, bez pozwolenia Mu, by wlewał w nas swoją siłę i moc. Kiedy służba zaczyna nas stresować i staje się źródłem napięcia, kiedy znika cała jej radość, a jej „jarzmo” nie jest już dobrze do nas dopasowane i lekkie, jest to sygnał, że już nie idziemy w jednym jarzmie z PANEM, bo gdy idziemy z Nim, to On dźwiga większą jego część i dlatego mówi, iż tak dźwigane brzemię jest łatwe i lekkie do niesienia. Gdy jesteśmy dobrze „dopasowani” do Bożego zadania, kiedy pozwalamy, aby to Najwyższy działał w nas swoją mocą, wtedy tryskamy energią, a chodzenie w jednym jarzmie z PANEM, czyli wykonywanie posługi przez Niego zaplanowanej, nie wymaga od nas specjalnego wysiłku.